Paryskie są bardzo, bardzo chemiczne. Nie mam nawet co patrzeć na spis tego wszystkiego, minimalnie cztery E to podstawa. Strasznie szkoda bo niestety znam świetne delicje połowę tańsze, które skład mają naprawdę piękny. Ale do rzeczy.
Biszkopt: niesmaczny, pozbawiony smaku. Ani miękki ani kruchy. Nie jest także twardy.
Galaretka: Ładnie się prezentuje, ale na tym się kończy. Gdzieś tam przebija się ta truskawka, ale z prawdziwą nic wspólnego nie ma. Po prostu sztuczny truskawkowy smak na pół cukrowy.
Czekolada: Nie nazwałabym tego czekoladą. Smakuje jak jakaś słodka polewa, nieco mdlące, ale nie aż tak jak się spodziewałam (chyba dzięki temu biszkoptowi bez smaku).
Lubię paryskie (mój faworyt to brzoskwinia z zieloną herbatą), ale to... to jest złe. No chyba, że ktoś gustuje w takich słodkich dziwnych tworach.
Bardzo smakowity wpis i w ogóle blog:)
OdpowiedzUsuńdziękuję! niestety rzadko trafiam na dzienne światło bo z reguły jem wieczorami :(
UsuńJa specjalnie staram się robić zdjęcia w ciągu dnia, choć było to trudne, bo dzisiejszy i kolejne posty przez kilka dni będą poświęcone wieczornej pielęgnacji więc muszę np. mleczko do demakijażu wycisnąć do zdjęcia tyle ile używam wieczorem, aby przy dziennym świetle lepsze zdjęcie było:)
UsuńNo właśnie... ja np muszę czekać do jutra na zrobienie obiadu bo składniki kupiłam dopiero przed chwilą. I jestem nieco głodna :D
Usuń