Lubie jesc, ale nie lubie byc gruba.

Somersby blackberry


Somersby czyli cydr udawany, ale jednocześnie mój ulubiony napój piwny. Z góry muszę zaznaczyć, że jestem osobą, która żadnego alkoholu nie przełknie chyba, że to malibu albo likier stąd pojawienie się standardowej wersji znacznie ułatwiło mi jakieś tam spotkania przy piwku.


Ponad tydzień szukałam sklepu gdzie mogłabym dostać edycję o smaku jeżynowym. Nie wiem czy wejdzie do sklepów na stałe, nie ma nigdzie napisane, że to limitka, ale nie orientowałam się w tym bardziej niż przeczytanie etykiety więc ten temat już skończę.
No więc szukałam, szukałam, szykowałam się do jazdy przez prawie pół miasta do tesco... aż przez przypadek odkryłam je w maleńkim sklepie koło mojego domu. Kosztuje 4,50 czyli zwyczajnie, od razu zaopatrzyłam się w dwa na wypadek jakby mocno zasmakowało.

W sumie zasmakowało, ale nie mogę powiedzieć, że ten smak jest gorszy a ten z kolei jest lepszy. Oba są smaczne, dla mnie sam fakt picia czegoś co nie jest prawie bezalkoholowe i nie czuć alkoholu to jest coś cudownego i na pewno psioczyć na to nie będę, ALE - są pewne istotne różnice pomiędzy tymi dwoma wersjami.


Wiadomo obie mają nieco sztuczny smak, ale jabłkowa zajeżdża piwem, jeżynowa z kolei nieco wódką, spirytusem i to było nie tylko moje wrażenie.
Jeżynowa bardziej zakleja, mocno chce się pić po niej. Pachnie nieco jak pomadka. Gdy się wygazuje i ociepli (ja piję wolno dlatego zawsze zostaje mi taka niezbyt dobra końcówka) to kojarzy mi się z szamponem do włosów, ale tylko troszkę :D

Ogólnie ma bardzo ładny kolor i na pewno jest to fajna alternatywa na nadchodzące ciepłe dni, mnie osobiście znudziło się nieco somersby jabłkowe i mam nadzieję, że będę mieć jeszcze okazję sięnąć po jeżynowe :)

Tyłka nie urywa, ot co!  A na to liczyłam.

0 komentarze:

Prześlij komentarz