Nie wiem na co właściwie liczyłam oreo to oreo. Samo w sobie bez szału, ale lubię i z przyjemnością sobie zjem. Teraz już wiem co mi tak odpowiadało. Ciastko. To niemal czarne, gorzkawe jak to niektórzy określają, ciastko.
W milce oreo mamy ten biały krem i kawałki ciastka jednak zmieniają się proporcje i więcej jest kremu co oczywiście jest także logicznym rozwiązaniem jednak tym samym zabrakło mi tego ulubionego elementu. Średnio pasuje mi tutaj też ta czekolada. W mojej opinii nie jest to jakiś bardzo udany eksperyment, ale do niesmacznych na pewno zaliczyć go nie można.
Całość oczywiście jak to w milce bywa, jest delikatna, rozpływa się w ustach, 'gorzkości' oreo nie ma tu w ogóle, kawałki ciastka są dość spore i co tam jeszcze można powiedzieć - smakuje jak inna wersja oreo i tyle. Nie wiem czy opłaca się wydać na to cztery złocisze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A mi smakowała bardzo, ale może to być spowodowane też tym, że jadłam ją po jakimś 12 godzinnym 'poście' (te wariackie wyjazdy na ferie...) i wtedy smakowałoby mi wszystko. :P
OdpowiedzUsuńJa ją uwielbiam! Jak już zacznę, to zjadam całą. ;)
OdpowiedzUsuńCiastek Oreo nie lubię, ale czekolada jest cudowna.